Na najbardziej podstawowym poziomie złość jest komunikatem, jak reaguję na twoje zachowanie. Ten komunikat może być wyrażony w sposób zupełnie nieagresywny [...]. Tak czy owak złość jest niewinna.
Szukaj w życiu kryzysów, dotykaj swoich słabości, poznawaj je, doświadczaj ich, bo one mówią jaki jesteś i w którą stronę trzeba iść. Bo jest to, co jest, jak powiedział mój mistrz, i nic więcej. I tak było też ze mną.
Gdy opowiadam czy piszę o sobie, spoglądam na własne doświadczenia oczyma narratora. Gdy czytam spisaną przez siebie opowieść, patrzę na nią oczyma czytelnika. Zaczynam wówczas poszerzać swoje „ja”. Zatem kim właściwie jestem?
Powrócić do rzeczy najprostszych, które umykają nam gdzieś w codziennym zabieganiu, w huku miasta, w całej machinie cywilizacji, którą sami sobie stworzyliśmy. Zatrzymać się gdzieś w swoim ogródku i dojrzeć, że jest dokładnie taki, jaki powinien być.
W procesie grupowym manifestuje się to przede wszystkim jako opór przed wejściem w bieżące doświadczenie. Zamiast tego mamy do czynienia z próbą utrzymania bezpiecznego z pozoru status quo.
Lęk zawsze związany jest ze strukturą ja. Ta zaś ukształtowała się jako zespół strategii chroniących nas przed cierpieniem. W tym znaczeniu ja służy jako zbroja oddzielająca nas od rzeczywistości grożącej nam zranieniem.
Co stanowi jednak istotę lęku przed procesem? Czego się najbardziej boimy? Wydaje się, że najważniejszym zagrożeniem jest naruszenie struktury naszego ja.
Proces grupowy nic sobie nie robi z naszych myśli – jego domeną jest obejmowanie w szerokiej perspektywie wszystkiego, co znajduje się w orbicie życia grupy. A myśl trenera to zaledwie ziarenko piasku wobec rozległej plaży zjawisk grupowych…
Każde zjawisko czemuś służy i wpisuje się w nieustanny proces równoważenia się energii grupowej. W tym znaczeniu to, co jest – jest konieczne. Gdyby mogło być coś innego, to by było. Jeśli nie jest, to znaczy tylko, że nie jest.