Łabędzie są białe. Kropka. Z daleka rozpoznajesz łabędzia. W locie, czy na wodzie. Łabędź to łabędź. A czarny jest tak rzadki, że trudno uwierzyć w jego istnienie…
Inwestorzy na giełdach zawsze są podzieleni co do tego czy będą wzrosty czy spadki. Nie ma sytuacji, w której nie znaleźli by się tacy co mają nadzieję na akurat jeden scenariusz, inny niż reszta. Korzyści można czerpać z inwestycji w nadziei na wzrosty i na spadki. Można też zabezpieczać inwestycje używając do tego specjalnych narzędzi. Można wybrać inwestycje, które są mniej i takie co są bardziej ryzykowne i posługiwać się specjalnymi narzędziami do oceny i równoważenia ryzyka. Można zagrać z lewarem, czyli zwielokrotniając wartość zainwestowanych środków. To wszystko w celu zapewnienia sobie możliwie dużej szansy na korzyści z inwestycji (stopy zwrotu).
Rynek jest chaotyczny i nie daje się przewidywać. Każda próba określenia tego co będzie jest raczej grą emocji i prawdopodobieństwa zaistnienia zdarzeń. Pomijając teorie o istnieniu tak wielkich podmiotów, że mogą one kształtować bieg wydarzeń na rynku i wtajemniczonych osób znającymi fakty mające znaczenie przed pozostałymi, uznaje się raczej, że nie ma mocnych, którzy byliby zdolni przewidzieć kierunek ruchu rynku. Zmiany, trendy, wahania, tendencje, tymczasowa przewidywalność, perspektywa minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy, lat, dekad i odpowiadająca im zmienność to dzień powszedni.
Zdarzenia nieprzewidywalne, przeczące temu co znamy, burzące bezpieczeństwo i zaufanie, przesuwające granice mentalne w nowy rejon to wyjątek od reguły. Nie można się ich spodziewać, nie da się do nich przygotować. Są nie do wymyślenia przez osoby patrzące na świat przez codzienne okulary, skupione na normalności, na sobie, na pracy, domu, rodzinie, planach. Są te zdarzenia nazywane są czarnymi łabędziami. Na rynkach finansowych, w świecie gospodarki, pieniądza, są to zdarzenia znaczące i zaskakujące. Wojny, kataklizmy, zapaści znaczących podmiotów, banków, segmentów rynku, zmiany rządów, i mniejsze jak na przykład informacje podawane nieoczekiwanie przez wpływowe osoby (nawet w mediach społecznościowych). W sieci połączeń nie ma znaczenia gdzie to wydarzenie ma miejsce na świecie. W systemie naczyń połączonych wszędzie mogą się pojawiać reperkusje od niewielkich i krótkotrwałych do tych największych jak krachy giełdowe. I nagle nie ma reguł, nie ma doświadczenia na którym można się oprzeć, nie ma algorytmu czy wskaźnika technicznego, który dawałby użyteczną wskazówkę. Pozostaje przytomność, trzeźwość umysłu, uważność na emocje i tendencje osobowościowe (znajomość siebie), opanowanie i działanie w kierunku celu/strategii. Po drugiej stronie (udziałem wielu w takich chwilach) jest panika, rozstrój, odcięcie od zdrowego rozsądku i porządku działania, utrata kontaktu ze sobą, wiedzą, intuicją, doświadczeniem, celem, strategią. Słowem straty. Gwałtowne, zaskakujące, znaczące w kategoriach finansowych czy psychologicznych. Pojawienie się czarnego łabędzia zaprasza nas do nas, pokazuje zdolność osoby do korzystania z własnej wiedzy, doświadczenia, intuicji, godzenia się ze stratą, uznania własnego błędu, odzyskania równowagi po wstrząsie, zdolność do odbudowy i regeneracji, przetrwania osoby, przedsięwzięcia w dłuższym terminie. Czarny łabędź jest szansą na samopoznanie i aktualizację wyobrażeń o sobie i świecie. Zaprasza do pokory i uważności, hamuje zapędy t(ego), który już wszystko wie. Bywa, że jest zaproszeniem do rezygnacji z jednego stylu życia i do budowania od nowa, budowania czegoś innego. Strata zdarza się być lekcją życia, odnową, oczyszczeniem.
Tekst ten ( i późniejsze) jest wyrazem mojej dzisiejszej (czerwiec 23) ostrożności i przyglądania się badawczo światu w którym żyję. Jest też o analogiach, które widzę pomiędzy odległymi z pozoru zjawiskami a pracą z grupą.
Warsztat 1. Piękna owocna praca, zdecydowana na uczenie się grupa, rozbudzone nadzieje na kompetencje, bogate feedbacki, świetne pytania, słowem sytuacja marzeń dla prowadzącego warsztat. Wchodzi Pan z obsługi w trakcie. Bez słowa. Pracuje, wymienia, stuka, wnosi pachnące rzeczy, wychodzi, za chwilę wraca, o nic nie pyta, patrzy w podłogę i na swoje ręce. Atmosfera pracy i współpracy opada, pojawiają się żarty, zapada cisza. Niby nic wielkiego, a jednak akurat prowadząca swoje wystąpienie Uczestniczka wypada ze swojego flow, za nią grupa, warsztat skręca z merytoryki do mówienia o takich trudnościach i niekonsekwencji w polityki firmy, która zaprasza tego pana do obsługi przecież, a jednak ….
Warsztat 2. Szkolenie dla zespołu. Zespół osób o różnym stażu, doświadczeniu, kompetencji, wieku. Osoby zatrudnione z długim i krótszym stażem, z dużą dawką zdrowego rozsądku, pojmujące swoją rolę i zadania, naturalnie obawiający się odkrywania swoich głębszych sfer, jednak gotowy na pracę, ludzie świadomi celów warsztatu. Jedna z osób w radykalnie odróżniający się od pozostałych oskarża, poniża, atakuje, wypomina, grozi, zaczepia, zawraca, odkrywa zagłębione a nawet intymne szczegóły. Nikt ze zgromadzonych nie jest w stanie zatrzymać tej osoby w jej pomyśle na siebie, zespół i warsztat. Nie pomagają interwencje delikatne ani silne ze strony prowadzącego ani obecnej na sali liderki zespołu. Groźby i ataki dotyczą każdego, a także samej firmy, jednym słowem w szachu jesteśmy, bo w organizacji wartości nakazują słuchanie i empatię a ta osoba występuje jednak jako ucieśniona.
Warsztat 3. Szkolenie dla zmotywowanej grupy, uczestnicy w podobnym wieku, doświadczeniu, nastawieniu, doświadczeniu szkoleniowym. Jedna z uczestniczek domaga się zmiany zasad szkolenia ponieważ ma taką potrzebę. Odmawia przyjęcia kontraktu bo ją on ogranicza. Staje przeciw każdemu wyjaśnieniu, propozycji grupy, poszczególnych osób, prowadzącego. Bez końca pokazuje jak bardzo się nie zgadza, jak ją ograniczają osobiście propozycje, jak wszystko co się dzieje zagraża jej dobrostanowi psychicznemu. Stawia się w miejscu ofiary, i obstawia się argumentami jakoby pozostali byli jej oprawcami, przywołuje na pomoc normy i zasady z najwyższych półek unijnej poprawności. Wszystko milknie. Kontrast powagi wystąpienia tej osoby/ofiary przeciw oczywistym korzyściom z dalszej pracy na zasadach zabija zdolność do ruchu w grupie. Przynajmniej na jakiś czas.
Warsztat 4. Zmotywowana, dojrzała wiekiem i doświadczeniem grupa, znaczący poziom kompetencji komunikacyjnych, świadomości interpersonalnej i samoświadomości, zaznajomiona celem i sensem pracy, spójna by go realizować, zakontraktowana. Koniec pierwszego dnia z napięciem i konstruktywnie zarazem. Drugiego dnia rano, dwie osoby bez słowa opuszczają grupę. Zwykle oznaczałoby to zagrożenie istnienia grupy, znaczące napięcia, załamanie pracy, zmianę kierunku w stronę omawiania porzucenia, opuszczenia. Grupa uznaje stratę, wyraża wdzięczność za lekcję, konsoliduje się wokół celów pracy i rusza dalej.
Warsztat 5. Szkolenie trenerskie, grupa młodych zmotywowanych osób, 4 warsztat w cyklu rocznym, maj, piękna pogoda, niedziela, leniwe centrum miasta, świetna prywatna sala. Runda otwarcia. Otwierające się coraz lepiej kolejne wypowiedzi uczestników nagle zamierają, za to ludzie wyjmują telefony. Ktoś płacze, kogoś wycina, ktoś zamiera, odczuwalne jest silne napięcie, kolejna osoba rozpoczynająca wypowiedź zatrzymana jest przez inną. Ktoś mówi, katastrofa rządowego samolotu. Padają pytania, więcej płaczu, więcej pytań, katastroficzne scenariusze, prośby o zakończenie zajęć i protesty przed tym, ktoś wstaje i wychodzi po wodę, ktoś patrzy w telefon, ktoś ssie palec, ktoś mówi o wojnie, ktoś przytula się do kogoś, ktoś patrzy na mnie wyczekująco. Czy wiem co robić? Nie. Czy mam pomysły? Tak. Czy mogę tym zarządzić sam ? Nie. Każda propozycja spotyka się z opozycją. Każda próba rozładowania napięcia i przejścia do pracy (analityczna dyskusja, zaproszenie do wyrażania potrzeb, otwarcie opcji zakończenia zajęć) polaryzuje grupę. Stoję za działaniem, warsztatem, uwzględnieniem napięć i pracą. Udaje mi się cokolwiek drugiego dnia pod koniec. P.S. właściciele projektu zapytani o zdanie odmawiają opcji odwołania zajęć i wnoszą o rozwiązanie napięcia na sali…
Każdy z tych przypadków zawiera coś nieprzewidywalnego. Sytuacje te nie dają się naprawić przy pomocy znanych, zwykle wystarczających interwencji, nie pasują też nijak do otoczenia w jakim się zdarzają. Wymagają pojemności i wewnętrznej mocy od prowadzącego ponieważ staje tu naprzeciw siebie wiele aspektów, które zwykle ustawiają się gęsiego w czasie i w kierunku wspierania grupowej pracy. Dobro uczestników vs dalsza praca, zasady vs korzyści, dobro jednostki vs dobro grupy, realizacja celów vs obiektywna konieczność ich odroczenia. Pozostaje więc zwrócenie się w kierunku pojedynczych kroków, poszukiwania opcji, budowania współpracy pro rozwiązaniu i przywróceniu możliwości pracy, odnajdywania tego z czego można zrezygnować by iść dalej, otwieraniu się na to co się dzieje pomimo, że doświadczenie podpowiada zagrożenia. To sytuacje w których pozostaje zdolność podążania za tym co się wydarza, akceptowania strat, niepowodzeń na jednym poziomie, przyjmowania sukcesu, lekcji, wartości na innym, akceptacja nieznanego i uczenie się od niego. Wymaga to pojemności i umiejętności oddania się procesowi, spojrzenia z metapoziomu, kierowania się wyższym dobrem godząc tę ścieżkę z różnorodnością bieżących potrzeb grupy. Jak w taoistycznej opowieści o pokonywaniu wzburzonej rzeki pełnej wirów. Nie da się jej przepłynąć wpław bo jest zbyt rwąca, silna, nieprzewidywalna, niesie na skały… Trzeba zaryzykować wskoczenie do wiru. Zaufanie, że nurt wciągnie Cię by wyrzucić na drugim brzegu…, ale tam gdzie on zechce, to nurt wyierze.