Sam kiedyś wierzyłem, że miejsca mocy są gdzieś tam hen daleko gdzie pradawne kultury w Indiach, Egipcie, Meksyku. Lub choćby w mniej odwiedzanym drewnianym kościele na szlaku hiszpańskiego Camino.
O świetnych warsztatach krążą relacje, legendy nawet, słychać dyskusje, można usłyszeć opowieści, którym towarzyszą iskry w oczach, bywa, że pada jedno słowo poparte energią, która wystarcza za resztę słów.
Dużo łatwiej jest zorganizować „cykl narzekania” – ba! Nawet w ogóle nie trzeba się starać, on zawiązuje się sam. Segmentuje się samoistnie i zwiera szeregi przez osmozę. W cykl wdzięczności trzeba włożyć wysiłek, energię o przeciwległym wektorze.
Albert Einstein, Izaak Newton, Karol Darwin, Hans Christian Andersen... Albo mały chłopiec pochylony nad kolejną książką o dinozaurach, recytujący z pamięci szczegółowe nazwy wszystkich wymarłych dawno gatunków.
Gdzie się nie obejrzę słyszę, że ktoś robi warsztaty. Dzielimy się tym co mamy, wzbogacamy się nawzajem. Cieszę się, bo to oznacza rozwój. To znaczy, że chyba będzie nam się lepiej żyło jako społeczeństwu.
"Wiele cudów manifestuje się we śnie:
wtedy właśnie serce staje się oknem.
Przebudzony, który śni piękne sny, jest znającym Boga.
Przyjmij kurz z jego powiek."
(Rumi)
Dzisiaj chcę Cię zachęcić do zrobienia czegoś inaczej. Czegokolwiek. Coś co Cię wybije z dotychczasowych torów. Co spowoduje że poczujesz się dziwnie, nieswojo, wręcz niekomfortowo.
Słuchajcie, jesteście pierwsi, którzy się o tym dowiedzą! Właśnie wymyśliłam rewolucyjną, jeszcze nie opatentowaną metodę, o chwytliwej nazwie „Puke Management - Zarządzanie rzygiem”.
I jeszcze jedno i to będzie całkiem ważne: szczęście dla mnie to przede wszystkim stan ciągłego zaufania. Że będzie dobrze. Że nie muszę wszystkiego rozumieć. Że daję zgodę by było „po bożemu”, a nie „po mojemu” czyli tak, jakby mój umysł chciał.