Za wszystkimi tymi trudnościami kryje się jeden zasadniczy problem, a jest nim nasze oddzielenie się od przyrody.
Na gruncie pomocy psychologicznej przejawia się to w redukcjonistycznym obrazie człowieka jako istoty oddzielonej od natury, własnych instynktów i naturalnych, biologicznych potrzeb takich jak potrzeba fizycznego kontaktu ze środowiskiem naturalnym oraz potrzeba unikania specyficznego stresu spowodowanego życiem w środowisku miejskim.
Na płaszczyźnie społecznej oddzielenie to manifestuje się w modelu gospodarki i sposobie konsumpcji, które stanowią kompulsywną próbę zapychania pustki, wynikającej z braku realnego, żywego kontaktu z samym sobą i naturą oraz całkowitym rozprężeniu i spłaszczeniu więzi społecznych.
Nawet w działaniach, które podejmujemy, by temu stanowi rzeczy zaradzić przejawia się nieraz brak więzi z naturą kryjącą się w złożoności naszej cielesno-emocjonalnej, ludzkiej a zarazem zwierzęcej kondycji. Jest tak wówczas, gdy nasze działania aktywistyczne czy edukacyjne nie uwzględniają aspektu naszych emocji. Dzieje się wtedy coś takiego, że pewien ważny aspekt nas samych chce zostać wyrażony i uznany, ale my nie dajemy mu dojść do słowa.
Po drugiej stronie są jednak takie działania, które uznają ludzkie emocje, wzmacniają naszą więź z przyrodą i wspierają uczenie się na nowo jak być częścią środowiska naturalnego. Dodatkowo, działania takie w naturalny sposób przyczyniają się do wzmacniania więzi społecznych – osoby, które je podejmują tworzą bowiem wspólnotę, której wartości nie sposób przecenić i której wzmacniająca siła jest niebywała. Tym wszystkim jest właśnie ekopsychologia i dlatego potrzebujemy jej obecnie bardziej niż kiedykolwiek.
O Wielkiej Zmianie w ujęciu Joanny Macy zobacz na portalu Ekopsychologia.
Fotografia: Ryszard Kulik