Zadając sobie wnikliwie pytanie „kim jestem?” mamy szansę stopniowo przedrzeć się przez kolejne zasłony zawieszone przez nasze „ja”. Ten proces zapytywania siebie przypomina też stopniowe pozbywanie się elementów zbroi, która oddziela nas od świata. Przekraczając te wszystkie zasieki i obrony pozwalamy sobie na uwolnienie własnej natury, która do tej pory zamknięta była w ciasnej klatce. Pierwszym tego objawem jest odkrywanie w sobie tego wszystkiego, co pozornie znajduje się poza nami: skały, rzeki, drzewa, chmury, miejsce, w którym żyję, inni ludzie, zwierzęta, a ostatecznie cała Ziemia. To wszystko jestem JA. Możemy temu zaprzeczać (często tak zresztą robimy – głównie w odniesieniu do przyrody), może się to nam wydawać dziwną spekulacją albo jakimś psychotycznym szaleństwem, ale oczywistość tego faktu dopadnie nas prędzej czy później. Im prędzej, tym lepiej, ponieważ ma to zbawienne skutki zarówno dla nas, jak i całego świata. Po pierwsze, pozwala nam to przestać kurczowo trzymać się naszego małego „ja”. Wolność od tego przywiązania daje jednocześnie wolność od lęku. Nie ma już przecież niczego, co moglibyśmy utracić (wszak poszerzając naszą tożsamość „tracimy” naszą identyfikację z małym „ja”). Po drugie, w stanie szerokiej identyfikacji, naturalnie i spontanicznie troszczymy się i opiekujemy się tym, czym jesteśmy. Jestem lasem, jestem rzeką, więc staję w ich obronie tak samo, jakbym bronił siebie. Nie wynika to przy tym z jakiegoś nakazu, powinności czy przymusu, ale z głębokiego rozpoznania tego, kim naprawdę jestem. W tym stanie (jeżeli jest on prawdziwie głęboki) po prostu działam, nawet gdybym miał być jedynym człowiekiem, który tak właśnie robi.
Tak, właśnie tak: niedoceniamy samych siebie. Jesteśmy kimś znacznie większym, niż się nam na co dzień wydaje.
A ostatecznie, wnikając głęboko w siebie i w to pytanie, stajemy przed wielką tajemnicą, która z jednej strony poraża swym ogromem i oczywistością, a z drugiej daje niezwykłe poczucie spokoju umysłu. Wobec tej tajemnicy można tylko milczeć lub powiedzieć „nie wiem”.