Dopiero dzięki pełnemu przeżywaniu siebie możemy stworzyć poczucie akceptacji, odczucie że jest nam blisko do siebie i do innych. To stąd rodzi się nasza zdolność do zaufania drugiej osobie, do wybaczenia sobie i innym, akceptacji siebie takiego jakim się jest. Przeżywanie i wyrażanie to jest również droga która daje spokój i możliwość osadzenia się w sobie. Przestaje mieć takie znaczenie porównywanie się z innymi i osiąganie statusu na zewnątrz.
Kobiety dokonały rewolucji w systemie w którym przez stulecia spostrzegane były jako bierne, słabsze i miękkie. Dzisiaj na równi z mężczyznami są szefami zespołów, firm i przywódcami państw. Czy nie czas abyśmy my mężczyźni również dokonali rewolucji w systemie który poprzez stare wzorce nas usztywnia, dystansuje do siebie i do życia? Czy nie jest to najlepszy moment abyśmy i my zintegrowali pierwiastek męski z żeńskim w sobie i mieli dostęp dzięki temu do swojej pełni? Do swojej siły i do swojego serca?
Niedawno wróciliśmy grupą mężczyzn z podróży na Saharę, zatytułowanej „w głąb pustyni i w głąb siebie”. Dla każdego uczestnika ta wyprawa miała trochę inny charakter bo każdy przyjechał na nią z innymi bagażem doświadczeń i emocji. Łączyła nas wszystkich jednak jedna cecha. Postawa otwartości i autentyczności. Atmosfera szczerych, bliskich rozmów nie powstała od razu.
Poruszaliśmy się powoli w pustynnym krajobrazie gór i piasków Sahary na południe. Nocowaliśmy w berberyjskich namiotach, rozpalaliśmy ogień, spotykaliśmy się w kręgu i dzieliliśmy się tym co u każdego jest na tu i teraz. Powoli tworzyła się między nami nić porozumienia. Po zostawieniu za sobą ostatnich świateł cywilizacji i wyjechaniu z Marrakeszu udaliśmy się do niewielkiej oazy berberyjskiej położonej głęboko w górach Atlasu. Czekał nas tam pierwszy nocleg pod gwiazdami w otoczeniu majestatu gór i pięknego krajobrazu. Rozmawialiśmy ze sobą językiem serca, bez masek i ról.
W wielu kulturach męskie i kobiece kręgi pozwalały przez stulecia spotykać się ze sobą członkom plemienia. W miastach gdzie często jesteśmy zdystansowani do siebie tęsknota za takimi spotkaniami jest coraz silniejsza. W naszej podróży spotykaliśmy się w kręgu niemalże codziennie. Dzieliliśmy się tym co pojawiło się w doświadczeniu, przeżyciu i emocjach. Uczyliśmy się tego jak blisko my mężczyźni też możemy być ze sobą. Doświadczaliśmy jak to jest nie musieć udawać niczego przed drugim mężczyzną. Pojawiło się między nami wzruszenie, akceptacja, łzy i wsparcie.
W pewnym momencie zmieniliśmy środek transportu i w karawanie wielbłądów ruszyliśmy jeszcze głębiej pośród piaski Sahary. Rytm marszu wielbłądów nadawał nam tempo. Wydmy piasku układały się w miękkie, półokrągłe kształty jak fale na morzu. Z każdym dniem byliśmy coraz dalej od codziennego zabiegania a coraz bliżej pytania o to kim naprawdę jestem i czego pragnie moje serce. To niesamowite jak mało nam trzeba do szczęścia gdy mamy możliwość zasypiać na łonie natury, patrząc w rozgwieżdżone niebo w otoczeniu bliskich nam osób.
W końcu po 3 dniach dotarliśmy do głównego obozu położonego na pustyni pośród wydm sięgających 300 metrów wysokości. Oprócz cudownych wschodów i zachodów słońca, pięknego dzikiego krajobrazu i ciszy pustyni odbyły się w tym miejscu warsztaty na ważne dla nas tematy i zagadnienia. Poprowadził je trener Dawid Rzepecki, który towarzyszył nam przez całą tą podróż i pozwalał aby nasze spotkania przebiegały harmonijnie i bezpiecznie.
Było to wyjątkowe spotkanie grupy przypadkowo spotkanych mężczyzn, którzy na koniec stali się dla siebie nieprzypadkowymi, bliskimi ludźmi. Doświadczyliśmy siły męskich relacji, która nie płynie z osiągniętych stanowisk i pełnionych ról a z odwagi dzielenia się sobą autentycznym i prawdziwym. Ziarno które zostało zasiane podczas tej wyprawy długo jeszcze będzie w nas kiełkować i dojrzewać.