Nie zatrzymasz nikogo w jego ruchu, bo tak chcesz, bo nie możesz patrzeć jak dzieje się zło i krzywda. Bo widzisz, że mogłoby być inaczej.
Czasami dzieci stwarzają kłopoty, aby rodzice patrzyli na nie. Niszczą sobie życie, nie odnoszą sukcesów, niszczą sobie związki, już jako dorośli. Tak jakby krzyczały: Mamo musisz jeszcze na mnie chwilę popatrzeć, proszę zostań. Tato, zobacz co trudnego mi się przytrafiło, musisz mi pomóc. Dzieci nie mają zgody na śmierć rodzica. To trudne.
A rodzica już ciagnie na drugą stronę. Tam do innego wymiaru. Być może tam już wiecej na niego czeka niż tutaj. A może po prostu nie ma już siły zaczynać czegoś nowego, na nowo, od początku.
Śmierć jest końcem życia. I my to dokładnie czujemy, że ktoś idzie w śmierć. Czasem za matkę, czasem za ojca, czasem za nienarodzonym dzieckiem, lub bo żałoba po aborcji lub poronieniu nie przeżyta.
Nie zatrzymasz samobójcy. Nie na siłę. Nie zmienisz jego core wektoru. To powoduje bezsilność. Taki dół. Taką słabość na, którą tak trudno się nam zgodzić. Taką często wściekłość, że aż kostki białe od zaciskania pięści. I paradoksalnie w pozwoleniu sobie na przeżycie tej wewnetrznej słabości odnajdujemy swoje miejsce w świecie. W życiu, w rodzinie, w sobie samym. Ty i ja, taki mały w zgodzie na tą małość odnajduję swoją wielkość.
Nie zatrzymasz śmierci. Śmierci bliskiej osoby, zwierzęcia, śmierci relacji, śmierci jako siły, która kończy, życie tego co było.
Jacy jesteśmy mali... kosmiczny plankton, gdzieś na końcu jednej z miliardów galaktyk, i jakże wielcy w swoim przeżywaniu dnia codziennego.
A może dzisiaj usiądź z ciepłą herbatą, taką jak lubisz, owiń kocem ramiona, załóż ciepłe skarpety, i popatrz w gwiazdy. W ciszy... ot tak, sekunda po sekundzie ktoś umiera, i ktoś się rodzi. I tak od zarania świata. Nie zatrzymasz świata. Ani Ty, ani ja.
Dziękuję, że czytasz. A jak uważasz, że warto to proszę udostępnij
Źródło: tutaj