LifeFree.pl

O decyzjach

Ostatnie lata wyglądały jak ciągłe entuzjastyczne zgadzanie się na wszystko, co przychodzi. Bez decyzji… Raz malowanie, potem śpiewanie, wegetarianizm, rzucanie wegetarianizmu, warsztaty wszelakie obiecujące osiągnięcie szczęścia/ oświecenia/jasności [...]
Agata Brzóska, fot. K. Czajkowska
Agata Brzóska, fot. K. Czajkowska

Cudowny stan braku decyzji. Cudowny stan trzymania się konkretnej decyzji. Decyzja na brak decyzji jest też decyzją. Dopóki nie wypowiedziana, może będzie trochę gnieść. Jak kogo. Na pewno czym dłużej, tym bardziej.

Ostatnie lata wyglądały jak ciągłe entuzjastyczne zgadzanie się na wszystko, co przychodzi. Bez decyzji…

Raz malowanie, potem śpiewanie, wegetarianizm, rzucanie wegetarianizmu, warsztaty wszelakie obiecujące osiągnięcie szczęścia/ oświecenia/ jasności/ lepszy byt. Potem trochę teatru, więcej teatru, brak teatru, nic nie robienie, skupianie się na sobie, skupianie się na innych, skupianie się na sprawach świata. Praca w korporacji, w małej firmie, porzucanie marzeń o własnym biznesie, wracanie do marzeń o własnym biznesie, współpraca, dotacje, szukanie niczego, szukanie przyjemnego, szukanie twórczego i znowu śpiewanie. I tak w kółko.

Ktoś z Was to zna? Widzę, że niektórzy z Was spoglądają porozumiewawczo.

Przy takiej obfitości świata ciężko się zdecydować. Tyle pokus. To się staje jeszcze trudniejsze kiedy słyszę: „Musisz się na coś zdecydować, inaczej niczego nie osiągniesz” albo krótkie „coś z Tobą jest nie tak”. Mój wewnętrzny opór robi wtedy jeszcze więcej bałaganu.

I tak rzucana od jednej aktywności do drugiej, szukając szczęścia, radości, refleksji, duchowości, wiedzy, poczucia, że potrafię coś konkretnego wypracować, oswajania się z tym że jednak mam braki. Zawsze w ruchu, zawsze w stanie entuzjastycznego brania wszystkiego od życia. Oczywiście to też kłamstwo. Ciągły ruch czasem prowadzi do spadku formy. Leżenie, patrzenie się w sufit, poczucie braku sensu, celu, odseparowania od tych co „żyją normalnie”.

Pomimo trudności najpierw cichy potem coraz głośniejszy głos mówił, wszystko to co się wydarza jest dobre. Zaufaj. Bój się i rób.

Zrządzenie losu, zbieg okoliczności, kilka rozmów, odkrycie możliwości studiowania czegoś niezwykłego, integrującego wszystko co mnie pociągało i co nie chciało się uzgodnić w mojej wewnętrznej przestrzeni. Najważniejsze rozmowy to te domowe. Decydowanie o wejściu na tę drogę. Jedni jeżdżą razem na wakacje, inni na warsztaty w piękne miejsca, inni jeszcze biorą udział w bodaj najdłuższych procesach szkoleniowych jakie sobie można wyobrazić ;). Cały zestaw zdarzeń doprowadził nas do Psychologi Zorientowanej na Proces (Instytut Psychologii Procesu). Poszliśmy na jeden warsztat, oglądnęliśmy kilka filmów w sieci, usłyszałam kilka wypowiedzi i zobaczyłam nauczycieli na zdjęciach. „Muszę tam iść” odezwał się głos (ten sam, co entuzjastycznie zgadza się na wszystko, chociaż tym razem brzmiał jakoś inaczej). Półświadomie zaczęłam się uczyć. Droga długa i kręta. Trwa nadal, chyba nigdy się nie kończy. W półśnie wchodziłam w kolejne zaułki wiedzy, doświadczałam kolejnych narzędzi, podejść. Testowałam na sobie, na bliskich i na obcych. Poznaję metodę z różnych stron. Odkrywam, że jest tu miejsce i na pracę z ciałem, umysłem i duchem (duchami) i ludźmi, malarstwo, duchowość, stare kultury, śpiewanie, teatr (dużo teatru), brak teatru, wegetarianizm, rzucanie wegetarianizmu itd.

Któregoś dnia mocno poczułam że jestem w miejscu gdzie nie muszę z niczego rezygnować. Podczas jednej pracy grupowej, stojąc na środku i kontaktując się z tym co chcę tak naprawdę, poczułam czym jest moc decyzji. Doświadczyłam nieograniczonego bycia na tak. To jest moje miejsce. To jest moja droga. To część mnie. Miałam poczucie że wydarza się coś ważnego. Każda komórka mojego ciała, świat na zewnątrz, emocje, myśli i moje świadome ja były w stanie spokoju i spójności.

Decyzje gdy są spójne z tym co głęboko mam w środku są zupełnie innymi decyzjami od tych podejmowanych „bo tak trzeba”. To poczucie przepływu i spokoju. Nie ma entuzjastycznego zgadzania się na wszystko, ani zaciętego odcinania możliwości w imię wybierania jednej „słusznej drogi”. Nie zawsze trzeba porzucać części siebie ani zasypywać się obfitością - hedonistycznie aż do utopienia. Można wyjść trochę wyżej, tam gdzie nie ma sprzeczności, konfliktu, poza wszelką polaryzację. Jasność, klarowność, matematyczna precyzja, wolność od wszelkiej matematycznej precyzji. Wszystko na raz. Wszystkość.

Brzmi idealistycznie?

Czuję to … a Ty?

 

Holistyczna Szkoła Trenerów Katowice 2018

Galeria HST

 

 

Tagi

Ludzie

Agata Brzóska

Agata Brzóska

Trener
Trenerka, arteterapeuta, coach, w trakcie procedury rekomendacyjnej PTP, i procedury akredytacyjnej ICF. Absolwentka Filologii Romańskiej na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu; instruktorka teatralna.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Holistyczne Szkice Trenerskie: O trzymaniu grupy

Holistyczne Szkice Trenerskie: O trzymaniu grupy

Rozwój
czwartek, 14 września 2023, 08:03
Co to znaczy trzymać grupę? Trzymać pole, trzymać krąg. Po czym poznać, że ktoś trzyma, że grupa jest trzymana… Z czym kojarzysz trzymanie? Jakie są sposoby trzymania? Kiedy pytam sam siebie, wydaje mi się, że to trzymanie to prowadzenie...
Holistyczne Szkice Trenerskie: Czarny łabędź

Holistyczne Szkice Trenerskie: Czarny łabędź

Rozwój
czwartek, 27 lipca 2023, 11:37
Łabędzie są białe. Kropka. Z daleka rozpoznajesz łabędzia. W locie, czy na wodzie. Łabędź to łabędź. A czarny jest tak rzadki, że trudno uwierzyć w jego istnienie…

Zobacz również