Ciało jest czymś co posiadamy. Mówimy przecież „moje ciało”, „moja noga”, czy „moja głowa”. Ale kim jest ten, który posiada? Jakoś intuicyjnie wierzymy, że jesteśmy gdzieś, w jakimś nieokreślonym centrum, skąd zawiadujemy całym naszym ciałem. Z tej perspektywy ciało wydaje się być czymś różnym od nas, czymś obcym, jakimś przebraniem jedynie. Z tego też powodu ciało często traktuje się jak przedmiot, jak maszynę. Prowadzi to do tego, że nasze ciała nadmiernie eksploatujemy (jak w sporcie zawodowym), nie dajemy mu tego, czego ono potrzebuje (np. odpoczynku, snu, ruchu) lub dajemy to, czego ono w ogóle nie potrzebuje (używki, słodycze, siedząca pozycja). Ciała się modeluje, poprawia, wykorzystuje ponad miarę, sprzedaje...
Czy coś wam to przypomina? Czyż podobnych rzeczy nie robimy wobec dzikiej przyrody? Ją również posiadamy (tak przynajmniej nam się wydaje). Ją też eksploatujemy ponad miarę, cywilizujemy, kształtujemy zgodnie z naszym pomysłem. I co najważniejsze też jesteśmy od niej oddzieleni.
Między ciałem a dziką przyrodą jest bardzo ścisły związek. Jakby na to nie patrzeć, ciało jest najbliższym nam kawałkiem dzikiej przyrody. Łączy nas z całym wszechświatem, bowiem składa się z materii, tej samej co gwiazdy, drzewa, rzeki, zwierzęta i kamienie. Mało tego – przez nasze ciało nieustannie przepływa cała ta materia. To, co jest chmurą za chwilę będzie moimi łzami, krwią. To co jest promieniem słońca za chwilę będzie moim wewnętrznym ciepłem i energią. To, co jest wiatrem za chwilę będzie moim oddechem, a gleba wkrótce zamieni się w moje tkanki.
Na co dzień nie jesteśmy tego wszystkiego świadomi, nie widzimy tego związku, bo przecież jesteśmy gdzieś indziej, w jakimś nieokreślonym wewnętrznym centrum. To nasze oddzielenie od własnego ciała i jednocześnie od przyrody jest jednym z naszych największych dramatów. Jakoś wzdragamy się przed tym, że nasze „ja” może mieć wymiar materialny. Materia bowiem jest czymś niższym, niedoskonałym, przemijającym w swoich formach, grubym i marnym. Windujemy się więc gdzieś wyżej nie przyznając się do tej całej gnuśności. I jak tam jesteśmy, to już tylko krok do tego, by owej pogardzie wobec materii, czyli wobec własnego ciała i dzikiej przyrody dać wyraz w tych wszystkich okropnych rzeczach, które robimy.