Pierwsze to akceptacja i budowanie warsztatu w oparciu o proces, drugie to zaprzeczanie istnieniu procesu i forsowanie programu pomimo życia grupy. Widzę je jako bieguny kontinuum stylów pracy trenerskiej. Pomiędzy nimi pewnie tyle odmian pośrednich co prowadzących grupy trenerów.
Pytanie jak to jest, że ktoś preferuje taki styl a ktoś inny styl. Jak dokonujemy wyboru? Czym się kierujemy? Wydawałoby się, że tematyka spotkania (szkolenia, warsztatu) mogłaby mieć wpływ, może nawet wyznaczać styl pracy. Często słyszę takie wyjaśnienia. Moja logika, kiedy próbuję się z tym poukładać, podpowiada pracę opartą o proces w tematyce wokół kompetencji społecznych, odejście od procesu w tematach twardych.
Projektowałem i poprowadziłem wiele warsztatów na różne tematy i jestem zdania, że każdy można poprowadzić aktywizująco, w kontakcie z ludźmi, oprzeć na zasadach, uczyć przez doświadczenie itd.
Oprócz prowadzenia bywam też na szkoleniach. Lubię uczestniczyć w szkoleniach prowadzonych przez innych trenerów. Lubię superwizować, szczególnie te warsztaty realizowane w jakoś inny, nowy sposób. Ciekawię się, uczę, bawię.
Widziałem warsztaty skutecznie uciekające od jakiejkolwiek kategorii czy przyporządkowania. Co ciekawe, spotkałem się z prowadzeniem zajęć w najbardziej miękkich tematach z zupełnym pomijaniem istnienia procesu, bez niemal jakiejkolwiek pracy angażującej grupę (pomijam pozorne sesje pytań w rodzaju „czy są jakieś pytania?”).