Dopiero kiedy prawda wyjdzie na jaw, człowiek może rozpocząć zdrowienie. Jednak zdecydowanie dużo częściej tajemnica zostaje zachowana, a historia traumatycznych wydarzeń, zamiast przybrać kształt zwerbalizowanej opowieści, staje się symptomem. Cierpienie psychiczne, będące typowym objawem traumy, wskazuje na obecność niewypowiedzianej tajemnicy i jednocześnie odciąga od niej uwagę”.
/Judith Herman/
Jak radzić sobie z tym, co zapisało ciało? Jak przyjąć to, co było tak trudne, że musiało zostać zepchnięte? I jaki jest w ogóle sens wsłuchiwania się w to, co ciało mówi?
To, co niewyrażone, nienazwane uwiera najbardziej. To, co jest tajemnicą, bywa gruntem do rozwoju choroby. Co więcej, im bardziej to, co trudne lub niewygodne, jest poza słowami, poza dostępnym nam obszarem “czucia”, tym bardziej boli i wpływa na nasze życie, a nawet przejmuje nad nim kontrolę. To, że czegoś nie pamiętamy i nie mamy dostępu do świadomych wspomnień, nie oznacza, że tego nie ma.
Krok ku poznaniu głosu, jakim mówi nasze ciało , głosu, który wyraża się w reakcjach, w emocjach, w odczuciach, w blokadach, ale też w gotowości ciała do doświadczania czegoś, wiele mówi o naszej historii. Jeśli tylko z akceptacją i szacunkiem zatrzymamy się przy tym symbolicznym głosie, który nazywam wewnętrznym głosem, mamy szansę
zrobić duży krok naprzód. Krok ku Sobie.
Im częściej coś nas w ciele “uwiera”, czyli poprzez schorzenia, drobne z pozoru dolegliwości, zmęczenie, niejasne przeczucia, które mają silny fizyczny oddźwięk, domaga się naszej uwagi, tym ważniejsze, abyśmy zrobili w swoim życiu przestrzeń na
uważność na ciało.
To nie jest przestrzeń na walkę z tym, co niewygodne, co zapomniane, ale domagające się zobaczenia. To nie tak, że mamy to “coś” zepchnąć głębiej, ani nie tak, że mamy wydobyć i później porzucić, upokorzyć i zająć się tym, co w nas piękne, przyjemne. Wszystko, co nasze ciało zapisało, jest ważne i zasługuje na nasz szacunek. Nawet jeśli boli.
Ten zapis, choć bywa bolesny i uciążliwy, to dowód na to, jak sprawnie działały nasze mechanizmy obronne, jak życie troszczyło się o nas, jeden z elementów jego przepływu. Poznawanie i akceptacja historii, jakie zapisało nasze ciało, to wychodzenie naprzeciw Sobie . To dosłownie dostrajanie się do procesu zwanego życiem. Delikatnie, z uwagą, powoli, we własnym tempie, bez oglądania na to, jak przebiega to u innych .
To działanie “ku”, a nie “od”. To zbliżanie się do pełni, rozumianej jako dostęp do wszystkiego, a nie kolejne odrzucanie części siebie i jednocześnie izolowanie się z procesu życia. W drodze się do Siebie więcej jest zbliżania się niż uwalniania.