A sam ze sobą zostajesz do końca. Bo na końcu, gdy już wszyscy pójdą spać... zapada specyficzna cisza. I może zapalasz na chwilę światło w łazience... patrzysz w lustro i widzisz tą jedną. Jedyną osobę, z którą będziesz na co dzień... Dzień po dniu do końca tego życia. Będziesz z nią tak blisko... że bliżej, się nie da. Dzień po dniu do końca życia. Ty i twoje poznanie jej, zrozumienie, przyjaźń, pogodzenie się z nią...
Ludzie przychodzą i odchodzą. Jak liście na rzece. Są dalej... słabo je widzisz... nie możesz rozpoznać... potem bliżej. Tuż obok... a potem odpływają. Przepływają nowe... i niektóre rozpoznajesz już z daleka... a niektóre wciąż jakby Ci obce.
Sala pustoszeje po warsztacie. Ludzie się żegnają. Niektorzy mają łzy wdzięczności w oczach. I przychodzą zostać jeszcze na chwilę z innymi... cześć siada przy stole. Patrzą na fale... jedzą. Dzielą się wrażeniami. Opowiadają kawałki swoich historii. A czas płynie... jest im dobrze ze sobą. Przychodzi kelner z rachunkiem. I czuć, że coś się kończy. Coś co się pomiędzy nimi zebrało... zakończyło się. Wypełniło... czas dalej... bo życie wciąż mówi do nas dalej... wstawaj... dalej.
Czy wolno nam zostać dłużej niż powinniśmy?
Co się dzieje, gdy dziecko za długo zostaje w przedszkolu? Albo gdy wiemy, że w danej pracy już zrobiliśmy wszystko, a nadal tam zostajemy? Co się dzieje, gdy w relacji pary czujemy, że zwiazek obojga dotarł do celu? A nie chcemy na to patrzeć? Co się dzieje, gdy matka trzyma za długo syna przy sobie, zamiast puścić go do ojca? Gdy dzieci za długo zostają w domu?
Umieć się powstrzymać przed chęcią zostania dłużej niż to konieczne - to dorosnąć i zgodzić się na życie takim jakie jest. Wyjść z krainy marzeń i popatrzeć z łagodnym uśmiechem na to co dalej...
Dziękuję że czytasz. A jak uważasz, że warto to proszę Udostępnij. Dziękuję
Źródło: tutaj