LifeFree.pl

Ziemia - mój jedyny dom: Bioróżnorodność

Dramatycznie spadająca bioróżnorodność jest naszą własną agonią, ponieważ istniejąca sieć życia stanowi warunek przetrwania naszego ludzkiego świata.
Ziemia - mój jedyny dom: Bioróżnorodność
Ziemia - mój jedyny dom: Bioróżnorodność

Gdy spojrzymy na naszą planetę z kosmosu, zobaczymy cudowną perłę w odcieniach błękitu. Zadziwiające jest to, że ta stosunkowo niewielka planeta różni się od innych znanych nam do tej pory planet bogactwem życia zawierającym się w cieniutkiej warstewce tak zwanej biosfery. Od powstania pierwszej komórki życie nieustannie się różnicowało tworząc coraz bardziej złożone formy i przystosowania. Ten różnobarwny i bogaty kobierzec życia nazywany bioróżno-rodnością jest swoistą gwarancją, że zmiany środowiskowe pojawiające się w czasie historycznym nie spowodują dramatycznego przerwania tej biologicznej Odysei. Im większe zróżnicowanie, tym większe prawdopodobieństwo, że przynajmniej część gatunków zdoła się przystosować do nowych warunków. Wszechświat w ostatnich 3 mld lat pięciokrotnie testował w sposób radykalny wytrzymałość życia na naszej planecie. Okresy te naukowcy nazwali wielkimi katastrofami, ponieważ wiązały się z wymarciem od 65% do 95% wszystkich ówcześnie żyjących gatunków. Samo wymieranie jest zjawiskiem jak najbardziej naturalnym i koniecznym. Mówi się, że nawet ponad 99% wszystkich gatunków kiedykolwiek istniejących na Ziemi już wymarło. Każdy gatunek pojawia się na ewolucyjnej arenie, ma swój czas rozkwitu, a następnie ginie bezpowrotnie ustępując miejsca kolejnym formom przygotowywanym przez naturę w procesie ewolucji. Wielkie wymierania, podczas których ginęła większość gatunków, miały swoje przyczyny głównie w obniżeniu poziomu wód oceanicznych i zmianach klimatycznych, jakie zachodziły na naszej planecie pod wpływem ruchów skorupy ziemskiej czy kosmicznych katastrof. Obecnie żyjemy w czasach, które określane są mianem szóstej katastrofy. Podczas gdy 100 lat temu ginął z powierzchni Ziemi jeden gatunek rocznie, to w połowie lat osiemdziesiątych XX w. jeden gatunek ginął nawet co 10-15 min. Naukowcy różnie szacują tempo obecnego wymierania: według konserwatywnych ocen tracimy 5000 gatunków na rok. Szacunki pesymistyczne mówią nawet o 150 000 gatunków znikających każdego roku z Ziemi. Tempo to jest od 5000 do 25 000 razy wyższe od naturalnego. W ciągu najbliższych 25 - 30 lat może zniknąć 25-50% gatunków.Czy te liczby robią na nas jakiekolwiek wrażenie? Jaki związek z naszym życiem ma wymie-rający gatunek owada z puszczy amazońskiej, a nawet bliższy nam piękny motyl niepylak apollo, którego populacja jest na granicy wymarcia? Te suche liczby w żaden sposób nie odnoszą się do naszego życia, są wyłącznie statystyką tak martwą jak gatunki, których dotyczą. A jednak na pytanie kto wymiera pojawia się jedna bardzo konkretna i niepokojąca odpowiedź. My, ludzie, obserwujemy nasze własne wymieranie. Dramatycznie spadająca bioróż-norodność jest naszą własną agonią, ponieważ istniejąca sieć życia stanowi warunek przetrwania naszego ludzkiego świata. Życie tworzy sieć wzajemnych powiązań, gdzie naruszenie jednej nitki powoduje konsekwencje dla całej sieci. Dlatego znikające gatunki są wypadającymi cegłami z budowli, którą my też tworzymy. Póki co, możemy mieć złudne przeświadczenie, że wypadnięcie kolejnych kilku cegieł nie spowoduje jakichś przykrych konsekwencji, ale w końcu, prędzej czy później, ten gmach się zawali. Ten proces przypomina kostki domina, które przewracając się pociągają za sobą reakcję łańcuchową i katastrofę całego układu.Jakkolwiek szósta katastrofa ma wiele wspólnego z poprzednimi, jeśli idzie o dynamikę samego procesu, to jednak coś ją wyróżnia na tle poprzednich. Tym czymś jest przyczyna, która związana jest przede wszystkim z działalnością człowieka. Najkrócej mówiąc, rozpychamy się łokciami na lewo i prawo zabierając innym gatunkom ich przestrzeń życiową. I robimy to nie kierowani koniecznością życiową, ale wizją coraz bardziej dostatniego i wygodnego życia.

Tak oto żyjemy w świecie, w którym mamy coraz bardziej komfortowe warunki i jednocześnie, w którym jest coraz mniej życia. Każdy z nas ponosi osobistą odpowiedzialność za ten proces, ponieważ kupowanie rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy, nakręca cywilizacyjną machinę, pod którą giną kolejne gatunki. Nasza rozpasana konsumpcja jest kopaniem grobu dla kolejnych istot, a ostatecznie też dla nas samych. W Polsce najbardziej pod tym względem zagrożone są gatunki żyjące na bagnach i pod-mokłych łąkach. Tereny te przekształcane są bowiem na użytki rolne, co powoduje ostatecznie dramatyczny spadek ich bioróżnorodności. W lasach dla odmiany spadek bioróżnorodności związany jest głównie z nieprzemyślaną gospodarką leśną, która preferuje szybki zysk i z tego powodu wprowadza gatunki szybko rosnące, choć niezgodne z siedliskiem (np. sosnę czy świerka). W takich monokulturach żyje znacznie mniej ptaków, ssaków czy owadów niż w natu-ralnym lesie. Jednocześnie postępuje fragmentacja ekosystemów w związku z budową dróg (głównie autostrad) czy infrastruktury turystycznej w górach. Tak oto przerwane zostają szlaki migracyjne zwierząt, co prowadzi do izolacji populacji i stopniowego ich wymierania.Postępująca globalizacja prowadzi również do genetycznego zubożenia gatunków wyko-rzystywanych w rolnictwie. Nasi przodkowie wykorzystywali dziesiątki różnych odmian zbóż oraz owoców. Dzisiejszy świat zdominowały natomiast nieliczne odmiany, które zapewniają producentom szybki i łatwy zysk. Stare odmiany stopniowo wypadają z obiegu, co prowadzi ostatecznie do utraty bioróżnorodności. Możemy sobie wyobrazić, co się stanie, gdy pojawi się jakiś niespodziewany wirus czy owad, z którym nowoczesne odmiany sobie nie poradzą. Wysoka bioróżnorodność chroni nas przed takim scenariuszem, który, swoją drogą, w małej stosunkowo skali zrealizował się już w USA w latach 60.Ochrona bioróżnorodności jest zatem potrzebą chwili, jest działaniem, które wprost ukierunkowane jest też na ochronę ludzi. Bez rozległej i zróżnicowanej sieci życia nie przetrwamy w tym świecie. Najprostszym, ale też i może najtrudniejszym sposobem powstrzymania procesu wymierania gatunków i utraty bioróżnorodności jest samoograniczenie i powściągliwość w rea-lizacji naszych wizji rozwoju ludzkiej cywilizacji. Innymi słowy, musimy ograniczyć nasze apetyty na luksusowe, dostatnie życie, na świat, który ma służyć wyłącznie naszym zachciankom. Najskuteczniejszym sposobem zachowania wysokiej bioróżnorodności jest bowiem ochrona siedlisk w miejscach ich występowania. Jeżeli mamy jeszcze miejsca, gdzie występuje bogactwo gatunków, to bezwzględnie powinniśmy je chronić nie doprowadzając do ich degradacji. Z pewnością najbogatszymi pod tym względem ekosystemami są bagna i tereny podmokłe oraz lasy. Spójrzmy na te miejsca i gatunki je zamieszkujące jak na lustra, w których odbija się nasza ludzka kondycja. Obraz tych miejsc i tych istot niech będzie świadectwem jakości naszego życia.Co dzisiaj zobaczymy w tym lustrze? Widzimy śmierć. Widzimy naszą własną śmierć. Trzeba sporej odwagi by skonfrontować się z tym faktem, ale jeśli tego nie zrobimy to tragiczne żniwo będzie pochłaniało kolejne gatunki, czyli nas samych. Świadomość tego zagrożenia wcale nie jest przyjemna, ale ten przysłowiowy kamyk w bucie może być naszym ratunkiem. To przeglądani

Książka dobra na kryzysowy czas – Ryszard Kulik „Ziemia – mój jedyny dom” (dostępna jako pdf ) została zainspirowana spiralą Ponownego Połączenia (The Work That Reconnects) Joanny Macy. Ta ponad 90-letnia głęboka ekolożka i buddyjska nauczycielka od lat głosi, że największym zagrożeniem dla pojedynczego człowieka i całej ludzkości jest oddzielanie, odcinanie się od przyrody – sieci życia – dzikości, w tym także od swoich uczuć. Dlatego Macy w ciągu całego swojego życia tworzyła metodę – Praktykę Ponownego Połączenia, czerpiąc z filozofii głębokiej ekologii Arne Naessa, swojej buddyjskiej praktyki i badań naukowych nad buddyzmem, teorii systemów, a także wiedzy i doświadczeń wynikających z pracy ze zbiorową traumą. I tak spirala Ponownego Połączenia składa się z czterech etapów: 1) odczucie wdzięczności, 2) odczucie bólu, cierpienia, 3) spojrzenie nowymi oczami, 4) pójście naprzód. Jest to też przejście przez koło emocji, od radości i wdzięczności przez złość, ból, strach, smutek – i to odczucie pełni i połączenia powoduje, że zaczynamy działać w świecie z innego, głębszego miejsca w nas samych.

Tagi

Ludzie

Ryszard Kulik

Ryszard Kulik

Trener
doktor psychologii, trener rekomendowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne (rekomendacja II st.) Od 26 lat zaangażowany w prowadzenie grup w ramach edukacji psychologicznej i ekologicznej.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Holistyczne Szkice Trenerskie: O trzymaniu grupy

Holistyczne Szkice Trenerskie: O trzymaniu grupy

Rozwój
czwartek, 14 września 2023, 08:03
Co to znaczy trzymać grupę? Trzymać pole, trzymać krąg. Po czym poznać, że ktoś trzyma, że grupa jest trzymana… Z czym kojarzysz trzymanie? Jakie są sposoby trzymania? Kiedy pytam sam siebie, wydaje mi się, że to trzymanie to prowadzenie...
Holistyczne Szkice Trenerskie: Czarny łabędź

Holistyczne Szkice Trenerskie: Czarny łabędź

Rozwój
czwartek, 27 lipca 2023, 11:37
Łabędzie są białe. Kropka. Z daleka rozpoznajesz łabędzia. W locie, czy na wodzie. Łabędź to łabędź. A czarny jest tak rzadki, że trudno uwierzyć w jego istnienie…

Zobacz również