Z wielu powodów (o których innym razem) są one rozdzielane (separacja) i następuje identyfikacja umysłu osoby w różnych korelacjach z ciałem, myślami, emocjami, w oderwaniu od świadomości i pozostałych części. Człowiek wtedy jest niekompletny, rozdarty, zestresowany, zagubiony, w stałym konflikcie wewnętrznym. Zespolenie i zharmonizowanie (integracja) tych elementów stanowi istotę Pełni Życia. Drogę i Cel.
Człowiek nie jest przecież swoimi myślami, emocjami ani tylko ciałem. Najczęściej jednak jest tak silnie zidentyfikowany z nimi, że w różny sposób one sterują jego życiem. To „kim jestem” jest czystą świadomością Ja. Pustą, a zarazem pełną. Pełna Najwyższego, który JEST. Trwającą tylko w „w tu i teraz”, oraz „zawsze”, tym samym stale inną. Nigdy „jakąś”. A zawierająca w sobie Wszystko. Stale można więc siebie odkrywać :-) Siebie i innych.
Pod słowami i zachowaniami oraz sygnałami z ciała, kryją się myśli i emocje, a pod tymi z kolei przekonania i stłumione emocje. Wszystko to jest tym, co utrudnia człowiekowi kontakt z samym sobą (Sercem) i Najwyższym. Skonfrontowanie ich w prawdzie rzeczywistości, która Jest, owocuje głębokim uwolnieniem i integracją, urzeczywistnieniem siebie w chwili obecnej. Człowiek odkrywa kim jest naprawdę, mówi i działa z poziomu serca, w chwili obecnej, ufa swojej intuicji i Najwyższemu. Staje się poniekąd Jego „narzędziem”, nie ma miejsca na „rozkminy” umysłu – co jeśli, dlaczego, po co, jak? Bardziej „czuje” sercem niż „wie” umysłem, że to co jest – jest właśnie tym co ma być. Raduje się i jest pełny wdzięczności.
„Odklejanie”, „łamanie” kolejnych warstw i zabezpieczeń, jest procesem wystawiania się na światło Prawdy, towarzyszy mu lęk i ból, których rozdarty człowiek unika jak ognia, gdyż identyfikuje się z myślami i emocjami z nimi związanymi. Za myślą Carla Junga: „to czemu się opieramy – napiera”. Jedynym rozwiązaniem jest więc poddać się procesowi, pozostając obserwatorem samego siebie, przygarniając i pozwalając odejść myślom i emocjom, bez identyfikowania się z nimi. One są jak obłoki na niebie, widzisz je, ale ich nie zatrzymujesz, nie łapiesz.
W moim towarzyszeniu dzieciom, holistyczne podejście do siebie i do nich ma fundamentalny wpływ na „jakość mojej obecności”, czyli uważność, bycie w kontakcie z sobą samą i sposób komunikowania – „język serca”. Dzięki takiemu podejściu mogę widzieć, słyszeć i CZUĆ wyraźniej, głębiej, bo dzieci można „czytać” i uczyć się od nich czucia i przepływu, one pokazują nam prawdę o nas w niezwykły sposób.
Z tego też powodu intuicyjnie pracuję z rodzicami. Bycie z dziećmi jest wymagające… i niezwykle odpowiedzialne, to rodzic, opiekun, dorosły, ma być „lustrem”, a nie „krzywym zwierciadłem”.