Okazuje się też, że kofeina jest naturalnym pestycydem, którego celem z perspektywy produkującej go rośliny jest ogłuszenie owada który chce ją zjeść. Zaskakujące? Skądś te hormony stresu się biorą…
U człowieka kofeina z łatwością przekracza barierę krew mózg i upośledza neurogenezę w hipokampie.(brzmi groźnie, cokolwiek to znaczy). Zaburza też wchłanianie mikroelementów z pożywienia, wzmaga stany lękowe. Zespół abstynencyjny po odstawieniu to zmęczenie, niski nastrój, bóle, problemy z koncentracją i rozdrażnienie. No i po prostu potrzeba kolejnej dawki.
Niektóre źródła nazywają kofeinę tłumikiem. A nawet tłumikiem mózgu (czytaj umysłu dokonującego wyborów). Podobno jest chemicznie podobna do narkotyków z grupy opium. Nie czujemy (nie nie ma go tam) bólu w ciele, emocji, stłumiony jest kontakt ze sobą, za to lepiej funkcjonujemy w przestrzeni realizacji celów. Pytanie czyich celów.
Tyle badania na temat kofeiny. Naukowe badania oczywiście. Nie jakieś tam wydumane refleksje kawosza który przekroczył barierę dźwięku nakręcony swoim ulubionym napojem. Zachęcam do lektury Stephena Cherniske, dietetyka klinicznego pt. „Caffeine Blues”.
*Kawa,herbata, guarana, kakao, yerba mate zawierają kofeinę.
No dobrze. To nie blog o zdrowym odżywianiu. O co więc chodzi. Jak to się ma do pracy z grupą? (może warto nie pić kawy przed pracą, a może nie podawać jej uczestnikom? A kto by się na to zgodził, albo co by się wtedy stało? Jak to nie ma kawy, woda? Zostawmy to.
…Było świetnie, dużo się działo, świetne różnorodne ćwiczenia, mnóstwo rekwizytów, trener budował dobrą atmosferę i dbał o to byśmy się nie nudzili, fajnie że było dużo ruchu i filmy też… Oczekujemy na przyszłość jeszcze więcej dynamiki, szybszego tempa i mocniejszego prowadzenia.
To niemal cytaty z ankiet po niektórych warsztatach.
Przyjrzyjmy się Dynamice.
Kiedy jako uczestnicy wchodzimy w świetnie zaaranżowane ćwiczenie, podane dobrą instrukcją, z rekwizytami, kolorami itp. wiadomo co robić. Wszystkie zmysły odpowiednio obciążone. Nie trzeba się zastanawiać, nie trzeba poszukiwać, kontaktować się ze sobą, wiadomo co robić, trudniej o błąd, łatwiej się wykazać , łatwiej osiągnąć konkretny cel, założony przez trenera albo jego zleceniodawcę. Prosto do celu. Wysiłek fizyczny. Ćwiczenia o złożonym scenariuszu kolorowych planszach, rekwizytach przyciągają uwagę, angażują, ułatwiają, czas szybko leci, dzieje się, jest zadowolenie… Uwaga jest na zewnątrz, nie zajmujemy się sobą. Jest więc lekko. Mocno dyrektywnie zarządzający grupą trener, biorący odpowiedzialność na siebie, wyciągający wnioski za grupę, zamiast stawiania pytań itd. Super. Olśniewające. Mocne. Łatwo przyjąć. Luz. Przyjmowanie. Dynamika. Mniam.
O co chodzi z tą dynamiką? Dlaczego jest tak pożądana? Co daje, przed czym chroni? Co czai się w tle, co ma ochotę wyjść na jaw, jaki hałas trzeba stłumić? Co mogłoby się ujawnić gdyby uczestnicy warsztatu mieli po prostu usiąść i pogadać, podzielić się sobą, sięgnąć do własnych doświadczeń, wymienić się nimi, zaryzykować, zainspirować się, poznać? Dlaczego łatwiej jest być w dynamicznej strukturze niż pracować nad sobą? Do czego mogliby dotrzeć, przed czym chronić ma to dynamicznie, kolorowo i szybko, dyrektywnie? Co mogłoby się wydarzyć w przebiegu pracy jak nie byłoby tej dynamiki? Przed czym dynamika chroni trenera?