Ja jestem zdecydowanym zwolennikiem pracy w sali i bezpieczeństwa czterech ścian, właśnie z tych względów o których mówisz, tutaj jest lepsze skupienie, lepsza akustyka, no i nie ma przypadkowych obserwatorów. W otwarciu się na śmiech potrzebujemy nieco wyjść z własnej strefy komfortu i koledzy z innego działu robiący nam w tym czasie zdjęcia telefonami na pewno w tym nie pomagają. Stąd na open space’y się nie pisze, raz próbowałem, wystarczy! Teraz firmom, które mieszczą się w open space'ach proponuje by wynajęli salę na nasze zajęcia i wyrwali na chwile swoich pracowników od biurek.
Często niestety moi klienci biznesowi chcą plenerów i to już w kwietniu i jeszcze w październiku. Ja ich nawet rozumiem, oni dobrze wiedzą, że pracownicy mają dość klimatyzowanych sal i PowerPointów i są spragnieni słoneczka i zielonej trawki, po której w ich wizji sobie szczęśliwie pobrykają. Próbuję wtedy ich przekonać mimo wszystko do opcji w sali mówiąc uczciwie, ze w plenerze nie mogę im zapewnić tej samej jakości dyskrecji i rozwojowej pracy. Ale jak cała impreza toczy się w plenerze lub klient upiera się przy swoim i dobrze płaci, próbuję zrobić z jego ludźmi co się da w plenerze, zawsze szukając jakichś odgrodzonych choćby krzaczorami przestrzeni, nie mówiąc o wiatach czy namiotach, tak by ograniczyć możliwość wystąpienia przypadkowych osób i sprawić, że „moi zawodnicy” się nie rozejdą zbytnio. Również ćwiczenia relaksacyjno-medytacyjne lepiej sprawdzają się w sali, na plenerach czasem z nich wręcz rezygnuję, za to jak jestem na scenie w plenerze to jest więcej animacji, elementów show, także dostosowanie jest :)
Na co zwracasz szczególną uwagę szkoląc osoby mające prowadzić JŚ. Na ile widzisz przydatność kompetencji trenerskich dla instruktorów Jogi śmiechu?
Prowadząc kursy szukam zawsze tego balansu między realizacją z góry zaplanowanego programu, a otwartością na potrzeby grupy i poszczególnych uczestników. Dbam też by każda z uczestniczek, pozwól, że użyję teraz naprzemiennie żeńskiej formy, bo 70% uczestniczących w moich warsztatach to kobiety, często zresztą bardziej ciche i dominowane na forum grupy przez mężczyzn, miała dla siebie przestrzeń, mogła sprawdzić się w prowadzeniu i zadbać o swoje potrzeby. Mam całkiem sporo przykładów osób, które są zawodowo trenerami rozwoju, biznesu, kompetencji miękkich, które czuć, że dzięki warsztatowi trenerskiemu szybciej przyswajają materiał, a potem umiejętnie wplatają podobnie zresztą jak Ty jogę śmiechu w program dłuższych szkoleń. I wyraźnie czuję zazwyczaj jakościową różnice, jak ktoś ma za sobą warsztat trenerski, posługuje się narzędziami, które ode mnie dostaje bardziej świadomie, nie mówiąc o tak prozaicznej rzeczy, jak sama łatwość przemawiania wobec grupy. Ale też miewam na kursach osoby z mniejszym doświadczeniem warsztatowym czy trenerskim i uważam, że na pewno przeszkolenie się w tematach interpersonalnych, procesu grupowego, itp. dobrze by im zrobiło.
Bartosz Płazak założyciel Holistycznej Szkoły Trenerów, twórca ośrodka rozwoju osobistego „w Polu” http://osrodekwpolu.pl/ , oraz serwisu informacyjnego związanego z tematyką holistycznego rozwoju człowieka LifeTree http://www.lifefree.pl/, trener, żeglarz, terapeuta w nurcie psychologii opartej o proces ( w trakcie szkolenia) ;
Piotr Bielski – pionier jogi śmiechu w Polsce, socjolog, podróżnik, autor książek „Joga śmiechu. Droga do radości” (2016) oraz „Indie z miłością i śmiechem. Przewodnik subiektywny” (2017), organizator autorskich wypraw do Indii, coach radości, szczęśliwy mąż Anety i tato Rozalki, które wspierają mnie także w prowadzeniu warsztatów; więcej: b: Jogin Śmiechu, instagram: joginsmiechu, kontak: info@joginsmiechu.pl ;