Oczekiwania to najlepsza wymówka, aby czegoś nie robić. Pamiętam, jak uczyłam się jako 10-latka grać na pianinie. Niby bardzo chciałam się nauczyć, ale czułam, że się do tego zmuszam, bo chcę sobie coś udowodnić. Miałam oczekiwanie, że siądę i przy niewielkim wysiłku będę grała. Zakładałam, że jeśli mam talent, to wyłoni się już przy pierwszych wygranych akordach. I co się okazało? Siedziałam nad klawiaturą i popadałam we frustrację, bo nie szło mi tak dobrze, jak moim koleżankom. Uznałam wtedy, że nie mam talentu i przestałam grać. Po wielu latach zorientowałam się, że talent może jest i ważny, ale to co było wówczas najważniejsze, to codzienna praktyka… Zaczęcie od miejsca, w którym się jest i ćwiczenie się w tym, krok po kroku.
Z chęcią praktykowania uważności może być podobnie jak z chęcią nauki gry na pianinie. Jeśli oczekujesz za wiele, to otwierasz sobie prostą drogę do frustracji. Bo zakładam, że będę perfekcyjnie uważna w każdej chwili, że stanę się oazą spokoju na zawołanie, że będę siedzieć na poduszce i będzie mi to sprawiać przyjemność, że zmieni się od tego moje życie. Albo inaczej – że ten czas na praktykę dopiero nadejdzie, bo ciągle są inne punkty do odhaczenia na liście – do zrobienia, przemyślenia, przeżycia, a poza tym, nie nadaję się do medytowania, bo jestem wulkanem emocji, chaosu i rozproszenia. Może kiedyś… Gdzieś pod spodem czają się oczekiwania, ukryte cele, potrzeba kontroli i sensownego (czytaj przynoszącego konkretne efekty) spędzania czasu.
Jest gdzieś w tym również przekonanie, że jestem nie taka jak powinnam być. Ten wewnętrzny krytyk daje o sobie znać często, kiedy wyostrza się uważność na pojawiające się myśli i dialogi wewnętrzne. Wewnętrzny krytyk skutecznie może nas zrazić do praktykowania uważności. Jak go potraktować? Wraz z praktykowaniem uważności (czyli osłabiania nawyku umysłu pogrążania się w myślach i rozwijania skupienia się na chwili obecnej) ważne jest też wzbudzenie w sobie postawy życzliwości wobec wszystkich trudności, które się pojawiają. Wobec naszego wewnętrznego krytyka ta życzliwość jest szczególnie nam potrzebna. Mogę go widzieć i słyszeć, ale nie muszę mu wierzyć.
Praktykowanie uważności to otwieranie się na Nie-Wiedzenie. Dostrzegam swoje oczekiwania, mogę je obserwować, a jednocześnie wyjrzeć poza nie, jak przez okno. Co jest za oknem? Może zobaczę coś po raz pierwszy? Jak to jest nie-wiedzieć, co zobaczę, jak to jest nie-wiedzieć, co poczuję, i zaraz potem.. jak to jest to zobaczyć i poczuć? Właściwie nie wiadomo co się wydarzy. Takie otwarcie się na Nie-Wiedzenie, może być wyzwalającym doświadczeniem – wychodzę ze swojego ograniczającego przekonania, że muszę zawsze wiedzieć, co robię, kontrolować wszystko i wszystkich dookoła. To szansa na rozstanie się z tym złudzeniem, bo przecież życie pokazuje ciągle i ciągle, że kontrolować go się nie da...
A więc zacznij tu, gdzie jesteś. Patrz uważnie, co się dzieje dokładnie w tym miejscu i w tym momencie. Nie wcześniej, ani nie później, nie tam, tylko tu i teraz. Od czego możesz zacząć? Od trzyminutowej przerwy na oddech. Cokolwiek robisz w ciągu dnia, zatrzymaj się na chwilę. Możesz stać w tramwaju albo siedzieć przy komputerze. Zwróć uwagę na to, jak się czujesz w tym momencie – jakie myśli, emocje i doznania w ciele są obecne? Poświęć temu minutę. Następnie zwróć uwagę na oddech. Wdech-wydech, wdech-wydech… wdech-wydech... Dokładnie tak – daj sobie minutę na świadome oddychanie. Teraz rozszerz uwagę na całe ciało, zobacz jak to jest, kiedy ciało oddycha, kiedy jesteś uwagą blisko oddechu i ciała. Po tej trzeciej minucie, wróć do swojego przerwanego zajęcia. Tak zwyczajnie.
Praktyka codziennej uważności może być tak niespektakularna jak trzyminutowa przerwa na oddech. Z czasem może poczujesz, że chcesz praktykować więcej i w bardziej regularny sposób, na przykład siedząc na poduszce. Najlepszy czas na praktykowanie uważności jest właśnie w tym momencie, kiedy sobie o tym przypomnisz, bez względu na to, czy jest w Tobie spokój, chaos czy coś, czego jeszcze nie znasz. Ja po latach mam wielką ochotę nauczyć się grać na pianinie i zacząć od najprostszych akordów. Czy nauczę się grać „Imagine” Johna Lennona? Nie wiem i właściwie dobrze, że tego nie wiem.