Jednocześnie przyciągali mnie artyści, którzy tworzyli z pasją. Chciałam obserwować ich twarze, emocje, chciałam czuć to samo kiedy tworzę.
Dokładnie 6 lat temu, siedząc na muzycznym jam session w klubie Remedium w Sosnowcu, próbując się wbić na scenę by zagrać jakiś bluesowy kawałek (bo taka była wtedy konwencja) zaczęłam się zastanawiać jakby to zrobić by nie musieć czekać, nie musieć być w konwencji i jednocześnie tworzyć jak chcę i kiedy chcę, sama albo z grupą.
Przy kolejnej 15 minutowej solówce kogoś kto był już na scenie, gdy czas oczekiwania na moją kolej wciąż się wydłużał, moje myśli zamieniły się w wymyślanie. A jakby połączyć różne narzędzia? A jakby stworzyć taką przestrzeń gdzie gramy otwarte formy do których pasuje wszystko? Muzyczne tła sprzyjające twórczości? Albo gdzie malujemy obrazy spontaniczne, robimy to z pasją i poczuciem wewnętrznej wolności? Albo robimy zdjęcia gdyż na takiej imprezie jest mnóstwo artystycznych i pociągających kadrów? A może nawet uda się napisać jakiś psychozapisek, który ktoś za moment zaśpiewa?
Tak powstał zalążek imprezy „Psychofreski”. Każde spotkanie opowiada o procesie tworzenia, o wolności ekspresji, o wspólnocie tworzenia w grupie, o wzajemnej inspiracji i wymianie. To podążanie za procesem, jakikolwiek on jest...
Na początku w Sosnowcu lub w Katowicach. Pierwsza impreza odbyła się 14 kwietnia 2011 w klubokawiarni Podspodem które było miejscem dla wielu kultowym, gdzie spotykali się ludzie z różnych społeczności, muzyków, ludzi poszukujących i innych twórców. Pierwsze imprezy organizowałam ze wsparciem Moniki Sobańskiej (ówczesnej właścicielki klubu Podspodem, działaczki i organizatorki), oraz Bartka Metelicy – artysty współtworzącego pierwsze psychofreskowe klimaty malarskie. Na początku impreza opierała się na 2 zadaniach: stworzenie tła muzycznego dopasowanego do klimatu imprezy oraz tworzenie obrazów jako odpowiedz na muzykę. Wszystko od zawsze tworzone było tu i teraz: malarsko-muzyczne jam session.
Na scenie Psychofreskowej pojawało się wielu muzyków i grup. Wielu z nich angażowało się wielokrotnie, szukając kolejnych przestrzeni muzycznych, zawsze chętni na zmiany w składzie by zachować „świeżość”. Na pierwszej imprezie wystąpił ambientowo-eksperymentalny projekt ARRM (w składzie Artur Rumiński i Rafał Miciński). To był początek całego konceptu. W kolejnych imprezach szukaliśmy innych odsłon, ale zawsze żywa była improwizacja na poziomie melodii, rytmu i brzmień, z wieloma zaskakującymi zmianami i przestrzeniami. Muzyka kojarząca się każdemu inaczej, uruchamiająca różne obszary, poruszająca różne struny twórczości. Po stronie plastycznej przede wszystkim artyści plastycy: Piotr Przybyła, Bartek Metelica, Konrad i Szymon Gawlik. Niesamowite było dla mnie zawsze jak artyści przychodzili punktualnie, nigdy przed czasem, wyciągali farby i bristole i od razu, bez słów, zaczynali malować. Jak tylko podchodziłam po 5, 10, 20 minutach to za każdym razem widziałam coś innego i za każdym razem myślałam: „przecież to już skończony obraz…”.
Na scenie zagrali wtedy również: Tomasz Podgórski, Michał Maślak (Fair Feather Friends, Searching for Calm, Natural Mystic i inne), Paweł Pelczar, Paweł Wlazło (jako Schizopolis), Bartek Metelica z zespołem jako Event Horizon. Bardzo pamiętam spotkanie przy dźwiękach orientalnych – indyjskiego sitar i tausa, które wraz z Tomkiem Podgórskim zabrały nas w mistyczną podróż twórczą. Gdy tylko zaczynałam malować, przenosiłam się gdzie indziej, mogłam malować i malować bez końca. Ciekawostką jest, że Tomasz kolekcjonuje orientalne instrumenty z kręgu muzyki perskiej, indyjskiej, chińskiej i wietnamskiej a od kilku lat również projektuje instrumenty. Wraz z Tomkiem na bębnach zagrał Surya – Grzegorz Surówka, niezwykły muzyk o własnym, niepowtarzalnym stylu.