Monika jest założycielką NDS, jest również w procesie certyfikacji CNVC, organizuje Konferencję Empatii i wiele innych ciekawych eventów. Między innymi również brała udział w warsztatach pogłębiających metodę Kręgów naprawczych. Aktywna i pracowita dusza.
Jechałam tam już na fali ekscytacji i oczekiwania. Uwielbiam pracować w kręgu. W ogóle dla mnie obecność na sali szkoleniowej to swoiste święto. Bez względu na to, po której stronie jestem, czy jako uczestnik, czy jako prowadząca.
Była tam nauka i zabawa. Była wspólnota i autentyczne emocje i improwizacja, czyli tak na prawdę sporo z tego, czego szukam w pracy z grupą.
Śmiech i humor – bo na potrzeby szkoleniowe, aby przećwiczyć poszczególne elementy procesu, role i zadania, wciągnęliśmy się na chwile w wyimaginowany konflikt. Choć temat niewirtualny, bo bliski wielu z nas – smog. Był więc sfrustrowany tym smogiem inicjator, był też autor, czyli mieszkaniec palący laciem i byli też sąsiedzi – pozostali członkowie społeczności. Role odgrywane, ale emocje temu towarzyszące prawdziwe, bo w każdym z nas odpala się wątek osobisty w tym temacie.
Kręgi naprawcze mają swoją strukturę. Jest facylitator, który koordynuje przebieg procesu. Na ćwiczeniach był też „Anioł” facylitatora, za plecami lub po prawicy, który jak to Monika nazwała: „będzie czuwał nad facylitatorem, żeby ten z kolei pilnował procesu, bo spotykamy się tu żeby ćwiczyć, a nie żeby facylitator popłynął”. Rodzaj wsparcia i pewnego rodzaju superwizji.
W trakcie dyskusji zrodziła się u mnie refleksja o empatii i jak to nazwalam „zbieraniu słoninki na zimę”. Do kręgu i do pracy z grupą trzeba się bowiem odpowiednio przygotować. Nabrać słoninki. Kto mnie zna osobiście, pewnie się uśmieje. Ale ja tę słoninkę zbieram od kilku miesięcy. Jakoś tak naturalnie wyszło, że od jesieni na zimę. Rola trenera, mediatora, facylitatora, to spory wydatek energetyczny. Koszt. I tak jak Indianie zbierali chrust, na trudne czasy trzeba się uzbroić w zapasy. Uczymy się zarządzać czasem, ale mało kto nas uczy zarządzania energią. Mam na szczęście w swoim gronie takie osoby, od których mogę się tego uczyć. Ciągle się uczę. Tak więc gospodaruję uważniej, rozsądniej i bardziej świadomie. Roztrwaniam co jakiś czas, posyłam nie tam gdzie warto, próbuję gromadzić, pozyskiwać i ciągle się uczę. Aby dać komuś empatię, sami musimy ją dostać. Napełnić wcześniej swój kubeczek, by móc się podzielić. Łatwiej podjąć tę decyzję, gdy mamy zasoby. Być w gotowości.
W takiej właśnie gotowości jechałam na krąg. W ekscytacji. Z radością, że poznam coś nowego, zobaczę coś w sobie. Dostanę, wezmę, dam, zabiorę, poślę dalej. Jechałam też z wdzięcznością, do Moniki, że zwołała grupę na Śląsku i z wdzięcznością do uczestników, że poświęcili swój czas. Często bowiem bywałam ostatnimi czasy sfrustrowana, gdy coś, na co się nastawiałam, nie odbywało się, bo nie zebrała się grupa i nie było wystarczająco dużo chętnych. A tu potrzeba wspólnoty i rozwoju została w pełni zaspokojona. Od Moniki również odebrałam dużo gotowości, była mobilizacja i dyscyplina, żebyśmy nie przegadywali tylko aktywnie ćwiczyli.
W metodzie kręgów naprawczych są 3 kręgi. Krąg otwarcia, krąg właściwy i krąg zamknięcia, gdzie pojawiają się propozycje rozwiązania konfliktu. Jest też proces. Proces KN, proces grupowy, wtórny i pierwotny. Krąg w kręgu i proces w procesie. Taka matrioszka, baba w babie. Uwielbiam.
Ciąg dalszy nastąpi – po kolejnych sesjach pojawią się kolejne relacje. Zachęcam do udziału w KN.
Więcej szczegółów o metodzie: http://fundacjasr.org/kregi-naprawcze/
Fotografia na stronie głównej: CC0 1.0