Tak właśnie obecnie żyjemy: pod przymusem kontroli, pozbawieni zaufania do tego co naturalne i straszliwie przemęczeni tym zmaganiem się z życiem.
Najprościej byłoby wyjść z tej pułapki ponownie poddając się oddechowi (przyrodzie), pierwotnej mądrości procesu. Jest to jednak trudne, ponieważ poddanie kojarzy się nam z katastrofą. Obawa i lęk są zbyt silne. Wydaje się, że nie ma powrotu wprost do tego pierwotnego stanu, kiedy oddech i „ja” stanowiły jedność. Co więc możemy zrobić z oddechem, co jednocześnie będzie zmianą w naszej relacji z przyrodą?
Uważam, że możliwa jest trzecia droga, która przekracza dychotomię: kontroluję – poddaję się. Tą trzecią drogą jest świadome towarzyszenie własnemu oddechowi, który przecież i tak sam oddycha. Świadome towarzyszenie oznacza jednoczące współistnienie, w którym ostatecznie to, co było dwoma staje się jednym. Ważne jest to, że decyzja dotycząca tego kroku wychodzi od oddzielonego „ja”, które ostatecznie przekracza oddzielenie w akcie świadomego połączenia z tym, co naturalne.
Świadome oddychanie, to bycie blisko oddechu, bycie nim. To proces, w którym bez wysiłku i przymusu identyfikujemy się z tym, co jest. Świadome bycie z naturą, to akt włączenia siebie w szerszą perspektywę, w której rezygnacja z kontroli staje się podstawą spokojnego umysłu.
Twój oddech jest drogą do świadomej dzikości.
Artykuł opublikowany w Miesięczniku Dzikie Życie
Zobacz również: Ekopsychologia
Przeczytaj także: Czym jest ciało?